Maria di NazaretNiemcy/Włochy | 65 min. |Obsada: Alissa Jung, Paz Vega, Andreas Pietschmann, Antonia LiskovaReżyseria: Giacomo Campiotti
Trzyletnia Maria zostaje oddana przez rodziców do świątyni na służbę Bogu. Mijają lata, a Maria wyrasta na piękną kobietę. Niebawem o jej rękę zaczyna się ubiegać cieśla Józef. Rodzice dziewczyny, Anna i Joachim, wyrażają zgodę na małżeństwo. Tymczasem Marii objawia się Archanioł Gabriel, który oznajmia jej, że urodzi Syna Bożego, któremu nada imię Jezus. Matką zostanie także krewna kobiety, Elżbieta, która przez wiele lat bezskutecznie starała się o dziecko. Dziewczyna z pokorą i radością przyjmuje dobrą nowinę. Postanawia także odwiedzić Elżbietę. Po drodze składa wizytę swojej przyjaciółce z młodości, Magdalenie, która zamieszkała na dworze królewskim w Jerozolimie po tym, jak mieszkańcy Nazaretu ukamienowali jej matkę za cudzołóstwo. Naiwna dziewczyna zostaje uwikłana w intrygę podstępnej Herodiady, która pragnie osadzić na tronie Hirkana. Działania spiskowe doprowadzają do śmierci Antypatera, najstarszego syna Heroda. Magdalenę trapią wyrzuty sumienia, mimo to nie chce wracać z Marią do Nazaretu. Jest zaskoczona, gdy niezamężna jeszcze przyjaciółka oznajmia jej, że jest w ciąży.
Warto sobie uprzytomnić, że miłość możemy okazać naszym zmarłym nie tylko przez modlitwę za nich. Jest ona oczywiście czymś niezwykle ważnym – przecież w ten sposób pogłębia się nasza wspólnota z nimi przed Bogiem. Kościół szczególnie zachęca nas do tego, żebyśmy pamiętali o nich podczas ofiary eucharystycznej. Jednak również w inny sposób możemy – a niekiedy nawet powinniśmy – okazywać miłość tym, którzy już odeszli.
Zacznę od świadectwa. Wyczytałem kiedyś u Oskara Kolberga, że ludność wiejska na Mazowszu pielęgnowała pewien zwyczaj: kondukt pogrzebowy w drodze na cmentarz zatrzymywał się obok kapliczki albo przy krzyżu przydrożnym i ktoś z bliskich zmarłego zwracał się do uczestników pogrzebu z prośbą, aby wybaczyli mu wszelkie zło, jakie, być może, zmarły im wyrządził. Obyczaj nakazywał
Dzisiaj, w kościele pw Matki Boskiej Bolesnej odbyło się rejonowe spotkanie przedstawicieli Rad Parafialnych. Nasza Rada też była tam reprezentowana. Na początku uczestniczyliśmy we Mszy św. z okolicznościową homilią.
Następnie, podczas spotkania informacyjnego zapoznaliśmy się z przebiegiem Pierwszego Kongresu Parafialnych Rad Duszpasterskich, który odbył się w Licheniu.
W części problemowej Ks. dr Szymon Stułkowski, opiekun diecezjalny rad parafialnych, przedstawił zarys czteroletniego programu duszpasterskiego, opartego na przekazie ewangelicznym i skupionego na linii: wiara - nawrócenie - chrzest - apostolstwo, czyli co zrobić, żeby ożywić to, co rozpoczęło się podczas chrztu św.
Telewizja Lumen przygotowała krótka relację z Kongresu Rad Parafialnych:
Warto też zapozanać się z homilą Arcybiskupa Poznańskiego, wygłoszoną na otwarcie kongresu - czytaj
A na zakończenie relacji z dzisiejszego spotkania wspomnę o równie ważnych, choć ziemskich sprawach - kawa dla rozjaśnienia umysłu i ciastko dla skupienia myśli też były, za co organizatorom dziękujemy.
O łaskę nieba dla Zmarłych z naszych Rodzin i za dusze w czyśćcu cierpiące - to intencja listopadowa, w której modlą się członkowie Żywego Różańca w naszej Parafii.
Wieczny odpoczynek racz im dać Panie,
A światłość wiekuista niechaj im świeci na wieki wieków,
Niech odpoczywają w pokoju wiecznym, amen.
Na zawsze w naszych sercach, ś.p. ...
Mamy 1.743.806 podpisów, z czego 237.980 z Polski.
Sukces inicjatywy i popłoch w euro Parlamencie Europejskim!!!
Organizacje proaborcyjne, takie jak International Planned Parenthood Federation, Marie Stopes International, czy Deutsche Stiftung Weltbevölkerung, stanęły przed realną groźbą zakręcenia kurka z unijnymi dotacjami finansującymi ich działalność.
Jeden z nas – to europejska inicjatywa obywatelska mająca na celu zagwarantowanie każdemu człowiekowi prawa do życia od chwili poczęcia. Milion podpisów zebranych do 1 listopada 2013 r. w państwach Unii Europejskiej spowoduje rozpatrzenie tego prawa na forum Unii Europejskiej.
Uczestnicy akcji chcieli wymusić wprowadzenie w Unii Europejskiej zakaz finansowania działań wiążących się z niszczeniem ludzkich embrionów oraz zakaz eksperymentowania na embrionalnych komórkach macierzystych.
Więcej o inicjatywie Jeden z nas można dowiedzieć się ze stron Inicjatywy:
www.oneofus.eu/pl oraz www.jedenznas.pl
Projekt aktu prawnego tutaj (PDF).
Z ogłoszeń parafialnych:
... Jako parafianie, których kościół został podniesiony do rangi Diecezjalnego Sanktuarium Życia, czujemy się szczególnie zobowiązani do wystąpienia w obronie życia poczętego. W związku z tym podejmijmy wysiłek w dziele Jeden z nas i nie tylko podpiszmy deklarację, ale zbierzmy również podpisy poparcia od rodziny i przyjaciół...
Czytaj też:
O wyzwaniach bioetycznych przed którymi stoi współczesny człowiek
WOJCIECH DUDZIK OP: Masz swoje prywatne wytłumaczenie tego, dlaczego boimy się śmierci?
KS. JAN KACZKOWSKI: Patrzę na te sprawy przez pryzmat choroby nowotworowej i myślę, że jest ona niezwykle stygmatyzowana. W moim odczuciu – mówię to jako praktyk rzeczywistości hospicyjnej, a nie tylko jako chory – są choroby, których powinniśmy się bardziej bać. Wszyscy budują mit raka jako choroby, której nie jesteśmy w stanie przezwyciężyć. A przecież niektóre postaci raka są mniej groźne niż powikłane zapalenie płuc. Rak jąder, który się zdarza u chłopaków dość często, jeżeli nie daje przerzutów, jest wyleczalny w 98 procentach. No ale to jest nowotwór! I to jeszcze jądra, które na pewno trzeba będzie odciąć. To jakiś dramat. Wyobraź sobie, że jesteś młodym chłopakiem i mają ci odciąć jajo. Kompletna katastrofa.
Boimy się jednak śmierci, niezależnie od tego, czy przyniesie ją rak, czy inna choroba.
Ludzie zawsze bali się śmierci. Owszem, kiedyś była ona bardziej obecna. Nagminnie umierały niemowlaki, dzieci. Umierało się na wyrostek robaczkowy i pęcherzyk żółciowy, które w tej chwili w każdym powiatowym szpitalu nawet niewprawny chirurg jest w stanie zoperować. Śmierć była wklejona w codzienność.
Czy wiesz, jak wygląda na oddziałach onkologicznych informowanie pacjentów o zbliżającej się śmierci?
Bardzo różnie. Bywają hardcorowcy, którzy biorą zdjęcie i mówią: „Ale sobie pani raczysko wyhodowała” – tekst oryginalny. Są też tacy, którzy mówią prosto z mostu: „My tego nie wyleczymy. To jest finał”. Sam niemal codziennie jestem czarnym krukiem, który przylatuje, siada obok człowieka i mówi o śmierci. Oczywiście nigdy nie mówimy, nawet jeśli ktoś wprost o to pyta, ile zostało mu życia. Używamy wtedy takiej zręcznej konstrukcji: raczej miesiące niż lata, raczej tygodnie niż miesiące, raczej dni niż tygodnie, raczej godziny niż dni. I to jest prawda, bo medycyna to nie matematyka. To jest bolesna konfrontacja. Za nią musi pójść wsparcie. Wyobraź sobie, że masz raka. Przychodzisz do mnie do hospicjum, jesteś bardzo zestresowany. Na marginesie – wielebni należą do tych, którzy najbardziej boją się śmierci. Rozmawiam z tobą, próbuję wyprzedzająco nazwać twój lęk, często używając przesadni. Jeżeli jesteś naprawdę przestraszony i wołasz: „Nic mi nie mówcie, ja nic nie chcę wiedzieć”, czasem nawet nie wołasz, tylko pokazujesz całym sobą, to ja muszę złamać tę konwencję i sprowadzić cię na ziemię. Nie wkręcać się z tobą w spiralę emocji. Mój przekaz będzie brzmiał mniej więcej tak: Wojtek, prawdopodobnie wyobrażasz sobie, że ja teraz siądę przy tobie i powiem ci, że jutro albo za chwilę umrzesz. Zobacz, chodzisz, myślisz. Dokładnie tak jak kilka dni temu. Przyjechałeś do hospicjum po to, by szukać pomocy. Na razie nic się dramatycznego nie dzieje. Umówmy się tak, że jak będzie naprawdę źle, to ja ci to powiem.