Uwaga

Granice przyzwoitości w narzeczeństwie

PO CO DYWAGOWAĆ O GRANICACH? Przecież one są zupełnie jasne! - powiedział mi pewien kapłan, gdy rozważałam potrzebę dyskutowania i dookreślania "granic przyzwoitości" w duszpasterskiej pracy z narzeczonymi i małżonkami. Od jakiegoś czasu nachodzą mnie bowiem refleksje, że w Kościele owe granice moralności zachowań seksualnych (i nie tylko, także związanych z bioetyką) i w narzeczeństwie, i (szczególnie) w małżeństwie, nie są wystarczająco określone i wyczerpująco uzasadniane. Co gorsza, bywają różnie wytyczane.

Proszono mnie o tekst poświęcony sytuacjom "granicznym" w bliskiej relacji mężczyzny i kobiety przed ślubem (na pytanie: "jak daleko można się posunąć?" nie wystarczy bowiem odpowiedź: "aż do pokoju nie wejdą rodzice"). Zanim jednak poruszymy tę kwestię, absolutnie konieczne i fundamentalne jest wprowadzenie, które nada naszemu myśleniu o moralności właściwy horyzont. Mówienie o granicach bez owego wprowadzenia mogłoby poczynić realne szkody. Tak naprawdę bowiem nie chodzi o granice; to nie one należą do meritum naszego zabiegania o dobrą relację z Bogiem, a w konsekwencji o piękno naszego zakochania i naszej ludzkiej miłości. (…)