Uwaga

Złota recepta na zbudowanie szczęśliwego małżeństwa - Pokarm miłości małżeńskiej

Pokarm miłości małżeńskiej

Wiele razy w trakcie pracy z młodzieżą słyszę dużo krytyki pod adresem własnych rodziców. Młodzież z natury jest krytyczna i nie jest to ich wadą. Trzeba pokornie wysłuchiwać i pokazywać inny punkt widzenia, pomagać w rozszerzaniu płaszczyzny patrzenia. Bardzo często podpowiadam dorosłym, aby nie obrażali się na młodzież, ale nade wszystko, aby im współczuli. Jest bardzo trudno być młodym człowiekiem w trzecim tysiącleciu. Nam było znacznie łatwiej, kiedy byliśmy w ich wieku. Mimo strasznego totalitaryzmu, na naszą świadomość nie spadało aż tyle zagrożeń, ile na nich obecnie. Ale nade wszystko nie było takiej skali dramatów, najmocniej osłabiających psychikę młodego człowieka, jakie wynikają z rozwodu rodziców. Liczby pokazują, że tych największych nieszczęść było o polewę mniej niż obecnie.
Najbardziej bolesne są słowa młodych ludzi, brzmiące mniej więcej tak: „proszę pana, nikt mnie nie namówi do małżeństwa, bo jak ja patrzę na małżeństwo moich rodziców, to ja nie chcę takiego życia, nie chcę się tak męczyć”; „miłość małżeńska, jaka miłość? Oni są ze sobą bo muszą, bo przyzwyczajenie, kredyty do spłacenia”. Bardzo mocno wzrastająca w ostatnich latach ilość tzw. wolnych związków, wspólnego zamieszkiwania ze sobą bez ślubu, nie wynika z modnych trendów płynących z zachodu. Nie jest to też zjawisko od dawna zwane „małżeństwem na próbę”. Oni nie planują zawarcia małżeństwa, chcą być ze sobą w taki sposób. Pierwszą przyczyną rozprzestrzeniania się tego stylu zachowania, bardzo niebezpiecznego i grzesznego, często za przyzwoleniem wierzących rodziców, jest lęk przed małżeństwem. Młodzi ludzie boją się małżeństwa, które kojarzy im się z kłótniami, łzami, agresją, smutkiem.
Czego tak często nasze dzieci nie widzą w naszych relacjach małżeńskich, czego brakuje? Nie widzą pięknej, żywej, zachwycającej, świeżej miłości, jaką powinni darzyć się ich rodzice, jaką powinni intensywnie rozwijać.
Ten wstęp był konieczny, ponieważ, jak ukazałem wcześniej, to jakość naszej miłości małżeńskiej jest pokarmem, glebą i powietrzem warunkującym funkcjonowanie dzieci na każdej płaszczyźnie i na każdym etapie ich życia. Ale jest także najbardziej niezbędnym pokarmem, którego my wszyscy potrzebujemy na każdym etapie życia. Aby nasza miłość małżeńska mogła „zasilać” nas i nasze dzieci, sama musi być odżywiana.
Dostrzeżmy jeszcze jedną ważną zależność, potwierdzaną naukowo: zakochanie i miłość to różne rzeczywistości. Zakochanie to uczucie, miłość to postawa. Zakochanie jest niezależna od nas, miłość tylko od nas zależy, miłość to wybór. W zakochaniu nastawionym się jest na branie, w miłości na dawanie. Zakochanie, to patrzenia na siebie, miłość to wspólne patrzenie w jednym kierunku. Zakochanie jest uczuciem, za które odpowiedzialny jest hormon zakochania, wytwarzany w mózgu zakochanych osób i, podobnie jak lekki narkotyk, powoduje stan uniesienia, osłabnięcia racjonalnej oceny. Po ok. 17 do 19 miesięcy organizm uodparnia się na działanie tego hormonu i wówczas pojawia się refleksja, że ta druga osoba w rzeczywistości nie jest tak idealna, jak się ją widziało przez „różowe okulary” zakochania. Po ok. 4 latach organizm zupełnie przestaje produkować wspomniany hormon i bez podjęcia konkretnych działań, szybko zaczniemy się od siebie oddalać. Decyzje o zawarciu małżeństwa podejmuje się najczęściej w fazie zakochania. I nie jest to niczym złym, tylko niebezpieczne jest myślenie, że to, co czujemy do siebie na tym etapie rozwoju naszych relacji, trwać będzie zawsze. Trzeba śledzić ten proces i nie załamywać się w momencie pojawiania się odczucia oziębłości uczuciowej. Nie podjęcie działań z zakresu rozwoju miłości bardzo szybko spowoduje kryzys, oddalenie, zrodzenie się myśli o rozstaniu. A po nim oczekiwanie na kolejne zakochanie. Nie jest to właściwe. Zakochanie prowadzi do zaistnienia małżeństwa i tak ma być, ale kiedy już zaczniemy życie razem, pod jednym dachem i w jednym łóżku, wówczas, nie czekając aż ono przeminie, rozpoczynamy proces karmienia naszej, rodzącej się miłości. Jest to piękna faza świadomego przechodzenia od zakochania do miłości. Warunkiem najważniejszym jest owa świadomość. Coś trzeba z tą naszą miłością robić. Sama się nie rozwinie. Jest to zawsze związane z wielkim ryzykiem, ale bez niego nie będzie efektu. Owo ryzyko wynika z tego, że często trzeba będzie dawać coś od siebie, nic nie otrzymując w zamian. „Wielu małżonków, kiedy daje, oczekuje czegoś w zamian: uśmiechu, serdecznej troski, prezentu…Dla mnie to nie jest miłość. Jeśli ja daję, a druga osoba nie odwzajemnia się, to jest to problem tej osoby, nie mój” .
Już w tym momencie pojawia się kilka spostrzeżeń.

  1. Jeśli mówimy o konieczności odżywiania naszej miłości, gdyż bez tego nie będzie się rozwijać, będzie obumierać, to naturalną zależnością związaną z pokarmem jest konieczność przyjmowania go codziennie, w odpowiednich ilościach i o pełnej wartości.
  2. Odżywianie miłości małżeńskiej tym się charakteryzuje, że ja sobie tego pokarmu nie mogę dostarczyć, lecz muszę być karmiony, ale i muszę karmić współmałżonka.
  3. Nawet, jeśli ja nie otrzymuję odpowiednich dawek, to aktem woli i rozumu, mogę z całą intensywnością karmić współmałżonka.
  4. Nawet, jeśli druga strona w małżeństwie nie robi nic, aby miłość małżeńska rozwijała się, odradzała, wzmacniała, jedno z nich może skutecznie działać w kierunku ratowania związku.
  5. Na każdym etapie małżeństwa można rozpocząć intensywne odżywianie, nigdy nie jest za późno.
  6. W czasie wypowiadania przysięgi małżeńskiej na samym jej początku mówimy: „Ślubuję ci miłość”. Bezwarunkowe i bezinteresowne zaangażowanie w karmienie naszej miłości, jest podstawowym obowiązkiem małżeńskim.
  7. Na końcu przysięgi wypowiadamy słowa: „Tak mi dopomóż Boże w Trójcy Jedyny i wszyscy święci”. To bardzo ważna część ślubowania, ukazująca źródło wsparcia w realizacji treści, szczególnie pierwszej części. Bez Bożego wsparcia nie uda nam się trwać w postawie intensywnego obdarowywania współmałżonka, szczególnie w sytuacjach braku wzajemności. Ale z Jezusem możliwe jest wyjście nawet z najbardziej zagmatwanych sytuacji małżeńskich. Każde małżeństwo jest do uratowania właśnie dzięki Jego obecności.

„Jak możesz okazywać miłość swojemu małżonkowi, jeśli on nie okazuje miłości tobie? Wyłącznie z Bożą pomocą” .

„Tam gdzie nie ma miłości, włóż ją, a otrzymasz miłość. Powodzenie murowane!” .

Co składa się na pełnowartościowy pokarm miłości małżeńskiej? Jak ją karmić?

A. Słowa

  • Zapewnienia o miłości
  • Komplementy
  • Pochwały
  • Zachęty
  • Łagodne prośby
  • Pokorne uwagi
  • Mówienie o uczuciach
  • Uprzejmość, grzeczność (magiczne słowa: proszę, dziękuję, przepraszam)

W wielu bardzo wartościowych źródłach można przeczytać szerokie rozwinięcie tego, co składa się na tę część pokarmu miłości w małżeństwie, dlatego dosyć skrótowo rozwinę wymienione grupy.
Przypominając sobie dwa pierwsze punkty naszej „Recepty” bardzo często powinniśmy mówić do siebie, że małżeństwo jest dla nas najważniejsza i że my dla siebie najważniejsi. Ale zaraz dalej jest owo zapewnianie się o miłości. Nie wystarczy raz na kilka tygodni, a czasami lat. Musimy to sobie mówić codziennie i to głośno, aby też i dzieci słyszały. Wyznania tak działają, że utwierdzają w przekonaniu słuchającego, ale też mówiącego. Są bardzo ważnym wsparciem poczucia bezpieczeństwa. Jakże często w chwilach niepokoju o stan relacji, o wierność, pada właśnie to pytanie: „Czy ty mnie jeszcze kochasz?”. Słowa te są ważne zarówno dla żon, jak i dla mężów.
Komplementy to miłe słowa o urodzie, o wyglądzie, o walorach drugiej osoby. Takich słów bardziej potrzebują kobiety. Nie wolno nam mężom zapominać, że kobieta przeżywa, odbiera świat w kategoriach estetycznych, chce być piękna, chce się podobać, chce się otaczać pięknem, ale też potrzebuje zauważenia tego piękna. Lubię mówić do panów: niebezpiecznie jest, jeśli nasze żony słyszą komplementy od swoich kolegów z pracy, ale też, kiedy my mówimy komplementy swoim koleżankom, a o żonie zapominamy. A więc panowie codziennie, kilka razy: jaka jesteś piękna, cudowna, jak ślicznie wyglądasz, jaki masz piękny makijaż, jaką masz ładną fryzurę…, mój aniołeczku, kwiatuszku, różyczko, księżniczko. Niezależnie od wieku, nasze żony bardzo tego potrzebują.
A my, mężczyźni raczej nie koniecznie potrzebujemy słów na temat naszej urody, lecz: jaki ty jesteś mądry, pracowity, zaradny, odpowiedzialny, przy tobie czuję się bezpiecznie, na tobie można polegać, na ciebie można liczyć. Nawet, jeśli on taki nie jest, mówmy to zaliczkowo, zachęcając.
Pochwały za wykonaną pracę, za pomoc, za każdy trud to naturalna postawa potwierdzająca ważność osoby, docenienie wysiłku, motywacji. Chyba bardziej potrzebują tej postawy mężczyźni, szczególnie za zrobienie czegoś, co nie koniecznie należy do tzw. męskich prac.
Zachęty, łagodne prośby także są ważnym sposobem motywowania do podjęcia działań. Szorstkie przypominanie, że coś ciągle nie jest zrobione, wywołuje raczej efekt odwrotny.
Nie jest łatwo być delikatnym, kiedy w zachowaniu, postawie małżonka jest coś, co nam nie odpowiada- trudny do zaakceptowania dla kobiet jest np. zapach męskiego potu- ale tylko łagodność w zwracaniu uwagi jest skuteczna. Dobrze jest, zanim się powie o tym przeszkadzającym elemencie, wypowiedzieć kilka pochwał. Zawsze znajdzie się coś, za co można pochwalić.
W czasie rozmów, o których będzie dalej, powinniśmy dużo mówić o swoich uczuciach. Nie ma innego sposobu ukazania sobie wzajemnie swojej „mapy” uczuć, jak mówienie o tym, co się przeżywa, czego się doświadcza, jakie to u nas wywołuje uczucia. Potrzebujemy wygadania się, wypowiedzenia tego, co obciąża wewnętrznie. Pierwszym odbiorcą tych treści musi być współmałżonek. To bardzo wzmacnia i rozwija wzajemne zaufanie.
Uprzejmość, grzeczność w słowach. Jakże często jesteśmy upominani przez małżonka, że będąc w towarzystwie potrafimy być bardzo grzeczni, uprzejmi, nadskakujący, dżentelmeńscy wobec innych, ale wobec siebie, w domu już prawie zupełnie o tym zapominamy. Cieszę się, że w mojej pracy z młodzieżą miałem okazję usłyszeć takie słowa z ust młodej dziewczyny, która mówiła to przy całej klasie: „mój tata to prawdziwy dżentelmen. Jak on wspaniale traktuje mamę, jaki jest dla niej uprzejmy. Otwiera przed mamą drzwi, zawsze ją pierwszą przepuszcza, podaje płaszcz, torebkę, nigdy nie wsiądzie do samochodu pierwszy, otwiera i zamyka za mamą drzwi od auta”. Tylko w ten sposób nasze dzieci nauczą się jak siebie na wzajem traktować w ich małżeństwach.

„Karteczka z wiadomością: „jesteś najwspanialszym mężem na świecie” w środku pełnego zajęć dnia, doskonale przekazuje uczucia” .
„Słowa potępienia nie zachęcają do zmiany, raczej do rezygnacji. Kiedy zaś skupiamy uwagę na pozytywnych cechach i obdarzamy druga osobę swoją aprobatą, dajemy jej wsparcie i zachętę do dalszego rozwoju .

B. Czyny

  • Cierpliwość, życzliwość, delikatność (w postawie)
  • Słuchanie z empatią
  • Przytulenia
  • Pomoc
  • Wyręczanie w pracy
  • Wspólna praca
  • Czas sobie poświęcany
  • Spacery
  • Wspólne oglądanie TV
  • Prezenty

Wszystko jest tu bardzo ważne i chyba bardzo proste. Trzeba tylko tak postępować, trzeba to robić. Zatrzymam się chwilę na prezentach. Sam z mądrej literatury dowiedziałem się, że przecież od zarania dziejów ludzie, chcą pozyskać sobie życzliwość u innych, zaczynali od przesyłania, ofiarowywania prezentów. A więc nie chodzi tu o prezenty z okazji imienin, urodzin, rocznic, lecz bardzo często, niezależnie od stanu naszych relacji. Jest to praktyka, która mocno wpływa na podsycanie ciepła wzajemnego. Jestem przekonany, że bardziej potrzebne jest to naszym żonom, ale bądźmy szczerzy, wszyscy lubimy prezenty. Jednak w przypadku kobiet, właśnie ze względu na znaczenie piękna w ich życiu, jak najczęściej powinny być one przez mężów obdarowywane ładnymi drobiazgami, kwiatami, szczególnie różami, biżuterią. To jest inwestycja w małżeństwo, ale konieczna, najważniejsza.

C. Rytuały

 Rytuały to czynności powtarzane, ważne dla obojga

  • Czułe pożegnania
  • Czułe powitania
  • Kawa, herbata, rozmowa
  • Codzienna wspólna toaleta wieczorna
  • Codzienne pisanie do siebie SMS-ów
  • Wspólne zakupy
  • Modlitwa
  • Liturgia

W wielu źródłach można przeczytać, że spośród licznych czynności, zachowań wobec siebie, które przyczyniają się do rozwoju uczuć i relacji, niektóre trzeba wyodrębnić, uznając za nadrzędne. Jak wskazuje nazwa tego podpunktu, są to czynności, które trzeba powtarzać, ale też mają one wyjątkową rangę. Bardzo lubię zadawać małżonkom pytanie: jak w naszej codzienności, w której jesteśmy zapracowani, zabiegani, zmęczeni ukazujemy sobie, że jesteśmy małżeństwem, że ono jest dla nas najważniejsze i my dla siebie. Jakże często brak czasu dla siebie usprawiedliwiamy koniecznością zajmowania się dziećmi. To także nie może być wymówką, bo dla nich najważniejsza jest nasza miłość, której nie możemy zaniedbywać. Życie bardzo szybko przemija, dostrzegamy to wyraźnie, ale też nie brakuje nam rozsądku, aby spostrzec, że składa się ono z chwil, z drobiazgów. Jeśli tego nie robimy, to przestajemy być małżeństwem i na nic się zdadzą wymówki i usprawiedliwienia, że praca, obowiązki, dzieci. Na wiele innych spraw może zabraknąć czasu, ale nigdy na to, o czym mówimy w tym punkcie! Często radzę nawet sobie zanotować na widocznym miejscu w rozkładzie dnia, aby siebie samego rozliczać i kontrolować. Czasami właśnie ta odrobina czułości przy pożegnaniu przed wyjściem do pracy, może stać się najważniejszym źródłem wsparcia na trudy dnia. Czasami odrobina czułości po powrocie z pracy może stać się najskuteczniejszym sposobem rozładowania napięcia po stresujących zajęciach. Jeśli tego nie będzie, życie staje znacznie trudniejsze.
Niezmiernie istotne w naszym rozkładzie codziennych zajęć jest zaplanowanie wspólnego wypicia kawy, herbaty. Po pracy, po obiedzie, bez dzieci, tylko my we dwoje. Dla dzieci jest to także bardzo ważny moment wzmacniania ich poczucia bezpieczeństwa. Nie może być przy tym włączony telewizor, nie może być trzymania gazety. Jest to piękny czas na rozmowę, wysłuchanie, zwierzenie się z doświadczanych uczuć. Musimy wtedy utrzymywać z sobą kontakt wzrokowy, nie przerywać, trzymać za dłoń.
Jakże często w ciągu dnia piszemy SMS-sy do innych osób, z konieczności, w sprawach służbowych. Niech nie zabraknie tych krótkich tekstów do siebie wzajemnie. Właśnie w ten sposób można zapewnić o miłości, pochwalić, wyrazić tęsknotę, uznanie.
Wymieniam wśród rytuałów modlitwę i liturgię, gdyż to także maja być czynności powtarzalne, ale szczegółowe treści z tej płaszczyzny rozwinięte będą w punkcie piątym tego rozdziału.
Nie rzadko małżonkowie mają swoje wypracowane zachowania wzajemne, które oboje bardzo lubią. Na jednym ze spotkań z małżonkami, pytając o takie własne rytuały, usłyszałem od młodego małżeństwa, że mąż zawsze przed zaśnięciem masuje żonie stopy. Obojgu sprawi to dużą przyjemność. Od pewnego czasu naszym nowym rytuałem stało się to, że w każdy piątek wychodzę po żonę do pracy. Wracamy wtedy razem, nie śpiesząc się, rozmawiając, robiąc drobne zakupy. Są to piękne i niepowtarzalne chwile.
Jeszcze raz z całą mocą pragnę zachęcić do takiego myślenia o tych treściach, że na ich wprowadzenie do małżeństwa nigdy nie jest za późno. Jeśli jest źle, może być lepiej, jeśli jest dobrze może być jeszcze lepiej. Ale także jeśli jest bardzo źle, beznadziejnie. Może trudno się przekonać zacząć, szczególnie po największych zranieniach, ale nawet, jeśli tylko jeden z małżonków zacznie tak postępować wobec drugiego, „bombardować” go konkretnymi czynami miłości, dokładnie wyżej wymienionymi, to pozytywny efekt będzie zawsze. Trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość, zrezygnować z własnych oczekiwać- a jest to bardzo trudne- i gorliwie prosić Boga o wsparcie, pamiętając, że małżeństwo to także przymierze ze Stwórcą. On zawsze jest wierny swoim zobowiązaniom wobec nas i nigdy się nie wycofuje.

„Jeśli to wszystko będziemy robić, szybko zauważymy, że „nasza miłość stanie się bardziej ekscytująca, niż najbardziej euforyczne zakochanie” .