Wszystko dziś powinno być nowoczesne. Małżeństwo też... Małżeństwo „tradycyjne” kojarzy mi się z takim, w którym najważniejsze są konwenanse i pozory z jednej strony, a telewizyjne schematy, stereotypy z prasy feministycznej i moda kolorowych magazynów z drugiej. Ślub w kościele bierze się przede wszystkim dla rodziców, potem dla przyjaciół, ślubnej sukni i po to, by przy marszu Mendelssohna defilować po czerwonym dywanie. To jest małżeństwo ze złej tradycji. Boczny tor.
Istotę nowoczesnego małżeństwa odnajduje się w słowach z Apokalipsy św. Jana – „Oto czynię wszystko nowe” (Ap 21, 5). Małżeństwo nowoczesne to takie, w którym mąż i żona wciąż „oblekają się w człowieka nowego” (Ef 4, 24). W takim małżeństwie mąż i żona potrafią dbać o swoją więź, troszczyć się o miłość jako relację. Potrafią ze sobą rozmawiać. Wiedzą, że miłość nie polega na samych tylko uczuciach. Starają się wsłuchiwać w siebie nawzajem, rozumieć siebie, a nie osądzać, uczą się wciąż na nowo dzielić sobą, a nie dyskutować, a nade wszystko przebaczać sobie. Są w tym wytrwali, chociaż zdarza się, że nie jest im łatwo. Małżeństwo nowoczesne, dzięki zawierzeniu Panu Bogu i takim biblijnym drogowskazom, jak „jeden drugiego brzemiona noście...” (Ga 6, 2), „Trwajcie w miłości mojej” (J 15, 9), „Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie – wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie” (Ef 4, 31-32) i wielu innych, wychodzą z kryzysu nie przy pomocy rozwodu, ale dzięki dialogowi. Wciąż nawracają się do dialogu. Małżeństwo nowoczesne żyje wśród takich drogowskazów, jak rekolekcje dla małżeństw, dobra książka, wspólnota małżeństw, a nade wszystko czas dla siebie – po to, by stale tę nowoczesność odnawiać i pielęgnować. Małżonkowie nowocześni odkrywają seks jako sposób dbania o więź osób i miejsce prawdziwego spotkania. Nie stosują środków antykoncepcyjnych, nie dlatego, że są nieekologiczne, ale dlatego, że środki te niszczą naturalną harmonię miłości. Są świadomi tego, że seks jest źródłem życia ludzkiego. Przeżywając radość współżycia seksualnego, są zarazem gotowi na przyjęcie dziecka, nawet nieplanowanego. W sytuacji niepłodności biologicznej nie szukają rozwiązań przy pomocy in vitro, ale pytają Pana Boga, jak wypełnić Jego powołanie do płodności. Wsłuchują się w głos Pana Boga, który podaje rękę nawet w największym ludzkim utrapieniu. Korzystają wciąż na nowo z łaski sakramentów. Warto być małżeństwem nowoczesnym, bo ono przynosi spełnienie życia.
Robert: Piszę do Państwa, bo właśnie zawalił mi się świat po tym, jak żona oznajmiła mi, że jest rozczarowana życiem i nie wie, czy nadal mnie kocha. Skończyliśmy studia, potem niestety ja stawiałem na wygodę i odkładałem decyzję o dziecku do dziś. Żona chciała mieć dziecko od dłuższego czasu, ale ja tego nie zauważałem. Kilka dni temu coś w niej pękło i zastanawia się nad rozstaniem. Mówi, że pozostaję jej przyjacielem, ale nie chce, żebym był jej mężem. Zawsze byłem bardzo zakochany w swojej żonie, kupowałem jej kwiaty, zabierałem na randki, robiłem romantyczne kolacje, jeździliśmy na egzotyczne wakacje itp. To naprawdę wyglądało jak sielanka, ale nie zauważyłem, że żonie nie o to chodzi. Ona miała już dość tego „fajnego” życia, chciała mieć pełną rodzinę. Teraz mówi, że już za późno. Nie wiem, co mogę zrobić, żeby to wszystko naprawić.
– Bardzo ważne jest, że nadal chce traktować Pana jak przyjaciela. To dobre miejsce oparcia Waszych rozmów. Zachęcam do bardzo spokojnego okazywania żonie zrozumienia. Warto więc zrezygnować z zachowań czy gestów kojarzących się z „fajnym życiem”, ale starać się odpowiadać na jej potrzeby bezpieczeństwa, uznania, bycia kochaną. I na tę najważniejszą – macierzyństwa. Z Pana listu wynika, że ta sytuacja trwa dopiero od kilku dni. Prawdopodobnie żona długo tłumiła trudne uczucia i teraz one wybuchły. Warto spokojnie odczekać jakiś czas, bo może emocje opadną i będziecie mogli spokojnie porozmawiać. Ale uwaga: jeżeli do takiej rozmowy dojdzie i podejmiecie jakieś decyzje, to koniecznie trzeba się ich trzymać, a nie cieszyć się, że żonie przeszło i w związku z tym wrócić do dawnego trybu życia.
Niech ten list, napisany już przez małżeństwo z dziesięcioletnim stażem, zabrzmi jak przestroga przed... małżeństwem tradycyjnym, czyli takim, które w myśl obiegowych opinii zbyt długo cieszy się „fajnym życiem”. Okazało się ono całkiem „niefajne”. Zabrakło w nim dialogu. W żonie Roberta obudziła się tęsknota za naturalnym powołaniem kobiety. Nie wiadomo, czy uda jej się pokonać utrwalone trudne uczucia wobec Roberta. Jednakże i ona nie potrafiła mu powiedzieć o sobie, o swoich pragnieniach. Był w ich związku tradycyjny temat tabu... Małżeństwo nowoczesne to takie, w którym nie ma takich tematów....
Odpowiedzcie sobie na pytania:
Kiedy pobieraliśmy się, bardzo nie chcieliśmy być małżeństwem tradycyjnym. Wyrazem naszego sprzeciwu wobec tego, co wówczas wiązało się z tradycją, było zorganizowanie uroczystości ślubnej w bocznej kaplicy Matki Boskiej, gdzie często wcześniej przychodziliśmy się modlić. Wydrukowaliśmy tylko 100 zaproszeń (ale ludzi przyszło kilka razy więcej...). Irenka nie miała szałowej wydekoltowanej sukni ślubnej ani długiego welonu. Nie było wesela, tylko skromne przyjęcie dla najbliższej rodziny. To miała być NASZA uroczystość. NASZE zaślubiny. Nasze małżeństwo było trudne, ale chyba właśnie dzięki swej nowoczesności przetrwało i wytrwało. Mamy z tego powodu wielką satysfakcję, radość.