Uwaga

Miłość Małżeństwo Rodzina

Siedem śmiertelnych nawyków małżeńskich

autor: Bogna Białecka

Jak to jest z nieszczęśliwym związkiem małżeńskim? Czy problem polega na tym, że ktoś ożenił się z niewłaściwą osobą i za późno zauważył błąd? A może ludzie pracują na swoje nieszczęście?

Niemal każde małżeństwo zaczyna jako szczęśliwa para. Jednak zdaniem amerykańskich psychologów Williama i Carleen Glasserów, autorów poradników i artykułów psychologicznych, wiele małżeństw wpada w pułapkę prób naprawiania drugiej osoby czy zmuszenia jej do zmiany. Glasserowie opisali te błędy szczegółowo, określając je mianem siedmiu śmiertelnych nawyków. Nawyki te, stosowane uparcie przez małżonków, nie prowadzą do poprawy relacji, wręcz przeciwnie. Motywacja, choć nie zawsze świadoma, jest stosunkowo prosta – ten sposób reagowania podbudowuje samoocenę: „Mnie zależy na tym małżeństwie, to on (ona) nie chce się zmienić”. Dodatkowo pozwala to na chwilowe rozładowanie nagromadzonej złości i frustracji.

Co niszczy małżeństwo?

Pierwszy i najgroźniejszy nawyk to krytykanctwo. To z niego naśmiewają się komedie opisujące stereotypowe toksyczne małżeństwo. Drugi to oskarżanie – przypisywanie drugiej osobie całej odpowiedzialności, zrzucenie na nią winy za problemy małżonków. Dialog między nieszczęśliwymi małżonkami wygląda najczęściej w ten sposób, że jedna osoba krytykuje, druga oskarża, obie narzekają (co jest trzecim złym nawykiem). Kolejnym destrukcyjnym nawykiem jest namolność – ciągłe wypominanie czegoś z przeszłości lub domaganie się, by druga osoba coś zrobiła. Ostatnimi elementami śmiertelnej dla małżeństwa układanki są groźby, kary i próby przekupstwa.
William i Carleen, zajmujący się od lat pomocą parom w kryzysie, stwierdzają, że wszystkie siedem śmiertelnych nawyków może pojawić się w czasie jednej krótkiej nawet kłótni! Typowy przykład to kłótnia Pawła i Anny, którzy rozmawiają o remoncie garażu. Zaczyna Anna, mówiąc do męża: „Nie umiesz nawet skończyć tego, co zacząłeś. Niby zgodziłeś się wreszcie wyremontować ten garaż, a od miesiąca nawet nie da się tam zaparkować samochodu, bo wszędzie się walają farby i inne badziewia”, na co on odpowiada w stylu: „To twoja wina, nie raczyłaś mi powiedzieć, że ci się nie podoba brązowa farba, to teraz czekaj, aż znajdę coś, czym da się ją zamalować”. Anna odpowiada, jak łatwo możemy sobie wyobrazić, że jeśli jutro mąż nie pomaluje garażu, to ona wyrzuci jego rzeczy na podwórko i nie pojedzie z nim nad morze, a on na to mówi, że pojedzie sam, bo przynajmniej nikt nie będzie mu non stop marudzić... Dialogi takie znają chyba wszyscy małżonkowie. Czy w takim razie wystarczy rozpoznać uwikłanie w takie „śmiertelne” nawyki i czy wystarczy tylko starać się ich unikać? W takim wypadku rozmowa między Pawłem a Anną w ogóle nie miałaby miejsca. Prawdopodobnie skończyłoby się to wyrzuceniem farb i pędzli z garażu przez rozzłoszczoną Annę i jakiś akt niemej zemsty ze strony Pawła. Potrzebne jest zastąpienie starych nawyków nowymi, bardziej konstruktywnymi.

Jak okazywać, że kochamy małżonka?

Pierwszy z nich to nawyk wsparcia. Zamiast krytykować – wspierajmy. Przykładem byłoby: „Kochanie, nie przejmuj się tak. Wiem, że kolor garażu wyszedł nie najciekawszy, ale coś zaradzimy. Jak się solidnie nad tym zastanowimy, na pewno znajdziemy rozwiązanie”. Pary, które się wspierają – szczególnie w trudnych chwilach, gdy jedno z nich popełniło błąd – budują dobrą relację na całe życie. Drugim konstruktywnym nawykiem jest zachęta za pomocą pochwał. Gdy małżonek zrobi coś dobrego, zauważ to i pochwal: „Świetna robota”. Słowa pochwały, otuchy naprawdę wiele znaczą. Choć stereotypowo to mężczyźni potrzebują kobiecych pochwał, by czuć się w pełni męskimi, kobiety też potrzebują słów zachęty i czułości. Krążył swego czasu po internecie taki obrazek: skwaszona kobieta mówi do czytającego gazetę męża: „Dlaczego mi nigdy nie mówisz, że mnie kochasz?”, na co on odpowiada: „Raz powiedziałem. Jak się coś zmieni – dam znać”. Błąd. Kolejny pozytywny nawyk to słuchanie. Dla szczególnie skonfliktowanych par jest on ogromnym wyzwaniem, ponieważ z góry „domyślają się”, co chce powiedzieć druga osoba, gdy tylko otworzy usta. Być może znacie to uczucie, gdy cokolwiek powiecie, zostanie wykorzystane przeciwko wam? Osoby słuchające ze złośliwą intencją zdarzają się wszędzie – i w domu, i w pracy. Dlatego warto nauczyć się stosowania kilku przydatnych pytań: „Czy możesz powiedzieć mi o tym więcej? Pomóż mi zrozumieć, co chcesz, żebym usłyszała” lub „Popraw mnie, jeśli się mylę, chcę Cię dobrze zrozumieć, czy chodzi o to, że...” Możesz nie zawsze zgadzać się z tym, co usłyszałeś, jednak jeśli oboje poczuliście się wysłuchani, łatwiej będzie dojść do porozumienia.
Czwarty nawyk to akceptacja. Gdy małżonek zobaczy cię taką, jaka jesteś naprawdę (a w danym momencie może być to nie najpiękniejszy widok) i powie: „Kocham cię taką, jaka jesteś” – odnieśliście sukces. Akceptacja jest podstawą relacji. Akceptujemy niedoskonałości drugiej osoby, doceniamy fakt, że stara się być najlepszym mężem (żoną) jak tylko potrafi. Czy mógłby się starać bardziej? Na pewno. Na pewno my też moglibyśmy się starać bardziej.

Więcej niż okazywanie miłości

Opisane już nawyki są najbardziej związane z umiejętnością okazywania ciepła i miłości. Jednak potrzebne jest coś więcej. Glasserowie mówią o trzech postawach, na których musimy bazować. Bardzo ważny nawyk, a jednocześnie niełatwy to postawa zaufania. Każdy z nas został kiedyś zawiedziony przez kogoś, komu zaufał. W małżeństwie zaufanie jest sercem i duszą miłości.
Najlepszym sposobem zdobycia zaufania jest pokazanie drugiej osobie, że może zaufać tobie. Trudno w tym momencie nie przytoczyć związku między zdradami a stosowanym przez parę sposobem planowania rodziny. Zdrady w małżeństwach stosujących naturalne metody planowania rodziny są rzadsze niż w małżeństwach stosujących antykoncepcję. Wydawałoby się, że dostępność seksualna na żądanie powinna bardziej cementować parę niż okresy abstynencji seksualnej. Okazuje się jednak, że pary stosujące naturalne metody planowania rodziny są między innymi bardziej odporne na pokusy seksualne, ponieważ nauczyły się być panami swej seksualności, nie jej niewolnikami. Kolejna niezwykle ważna postawa to szacunek. Za co szanujesz swojego męża, żonę? Gdybyście mieli napisać historię swojego małżeństwa, co druga osoba mogłaby podać jako przykład twojego dla niej szacunku? Zbyt często historie małżeńskie obfitują w przykłady złośliwych, poniżających żartów. Dlatego jeśli żartujesz z żony, męża (nawet jeśli nie protestuje i wydaje ci się to zabawne) – przestań to robić. Nawet jeśli sprawia wrażenie osoby przyzwyczajonej do tego typu żartów, inni – a szczególnie wasze dzieci – odbierają to jako poniżanie. Po drugie zastanów się, za co szanujesz żonę (męża). Warto takie rzeczy od czasu do czasu mówić na głos.

Więcej niż wspólna firma

Ostatni pozytywny nawyk to umiejętność negocjowania różnic. Tu nie chodzi o przekupywanie, lecz o znalezienie rozwiązania najkorzystniejszego (czy najmniej bolesnego) dla obu stron. Choć Glasserowie wychwalają w swojej książce sztukę osiągania kompromisu, wiem, że zbyt często kończy się on rozwiązaniem przykrym dla obu stron. Osobiście szczerze polecam książkę Negocjacje oparte na zasadach autorstwa Fishera i Ury’ego. Pokazują oni, jak można szukać rozwiązań rzeczywiście korzystnych dla obu stron.
Glasserowie przypominają o jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy: negocjowanie to nie targowanie się. Nie może przebiegać na zasadzie: „Przestanę być krytykancka, jeśli ty przestaniesz mnie oskarżać i przypisywać mi winę”. Jesteśmy odpowiedzialni tylko za swoje wybory. Możemy zrezygnować z własnych śmiertelnych nawyków, nie zmusimy siłą drugiej strony do tego samego.
Dlatego możemy powiedzieć: „Uważam, że krytykanctwo jest złe dla naszego małżeństwa. Dlatego mam zamiar przestać cię krytykować. Niezależnie od tego, czy Ty zrobisz to samo. Mogę podjąć decyzję, by kontrolować własne zachowanie, ale nie mam zamiaru kontrolować Twojego. Myślę, że nasze małżeństwo będzie lepsze, jeśli przestanę Ci mówić, co masz robić”.

Niektóre osoby powątpiewają, czy to ma szansę powodzenia. Jeśli ja się zmienię, czy mój mąż (żona) nie będzie po prostu mnie wykorzystywać i odnosić korzyści moim kosztem? Zakładając, że nie wyszłaś za mąż za psychopatę (czy – analogicznie – że nie ożeniłeś się z psychopatką) autentyczna zmiana i starania zostają docenione, wpłyną pozytywnie na atmosferę i pociągną za sobą – na dłuższą metę – także zmianę drugiej osoby. Postawiwszy ten warunek, przypomnę, że psychopaci stanowią niewielki procent populacji, a zatem prawdopodobieństwo, że akurat ty masz takiego pecha jest naprawdę niewielki.


Bogna Białecka - psycholog, autorka wielu poradników i artykułów na temat małżeństwa i rodzicielstwa - czytaj więcej na autorskiej stronie